niedziela, 2 czerwca 2013

Prolog




"Wiesz, że kiedy ludzie chcą opisać najgorszą rzecz, mówią, że jest jak w piekle? Cóż, jest ku temu powód. W piekle jest... cóż, jest jak w piekle. Nawet dla demonów. A ty wysłałeś mnie tam z powrotem"
 

 
-  Trudno dostrzec prawdziwą granicę między niebem a piekłem kiedy każdy człowiek ma w sobie tyle samo dobra co zła. Linia dzieląca dwa tak rożne od światy, pełne kontrastu, tak przeciwstawnych sobie cech, jest na tyle cienka, że nikt nie ma problemu aby ją przekroczyć. To nasza decyzja, w którą stronę pójdziemy, jednakże… jak można pozostać dobrym, szczęśliwym i jednocześnie żyć na takiej planecie jak ziemia ? To sam środek naszego własnego piekła, które my śmiertelnicy stworzyliśmy sobie przez własną pychę, arogancję przez złość i nieodłączne pragnienie ciągłej zemsty. Skoro sami ze sobą, we własnym domu nie potrafimy żyć w zgodzie, jak mamy się jednoczyć w obliczu zagrożenia całkiem nie z tego świata?

    Nie z tego świata

    Castiel z przymrużonymi oczami wpatrywał się w wątłego, przygarbionego starca, usadowionego na jednym z tych drewnianych niewygodnych krzeseł, w barze na jednej z rzadziej odwiedzanych uliczek Bostonu. W swej postaci, tylko jego oczy odzwierciedlały iskrę młodości dzięki swej ciepłej miodowej barwie. Resztki białych włosów, pomarszczona skóra oraz dębowa laska spoczywająca w jego trzęsącej się dłoni zapowiadały jednak nieuchronny koniec, na który starzec był przygotowany już od bardzo dawna. Nie przestraszyła go jednak nawet nagła obecność bożego wysłannika, który od dłuższej chwili znacznie mu się przyglądał. Postanowił jednak nie przerywać swoich opowieści, które od zawsze budziły zaciekawienie u znacznie młodszych ale i też doświadczonych Łowców.

    - Davidzie – wyszeptał nagle w stronę swojego towarzysza, który z wypiekami na twarzy wsłuchiwał się w każde jego słowo – masz tutaj parę monet, proszę Cię wypij za moje zdrowie szklankę dobrej whiskey. Najlepiej jak najszybciej.

    - Ale co z …

    - Wrócimy do tego jutro – zapewnił go Łowca

    Zdziwiony chłopak przyjął podarunek od starca, jednak z nieukrywanym zawodem odszedł od stolika by zamówić obiecany drink.

    - Barmanka jest naprawdę bardzo ładna – rzucił za nim z uśmiechem starzec – jak się tylko postarasz nie pożałujesz !

    Zachichotał pod nosem, wspominając swoje młodzieńcze lata dopóki miejsca Davida nie zajął  całkiem nowy towarzysz.

    - Co też sprowadza Anioła na taką odludną ulicę jaką jest Viola Street ? – zapytał łagodnie, zdawając się nie dostrzec nagłego ruchu mężczyzny. - Sadzę, iż nie jest to najprzyjemniejsza okolica w tym mieście. Za to na Brighton, sprzedają najlepsze lody w całych Stanach Zjednoczonych !
    
 - Szukałem Cię – odparł szczerze Castiel, rozglądając się na wszystkie strony - Zdziwiłem się, nie tak trudno Cię wyśledzić.

    Starzec roześmiał się cicho po czym odpalił papierosa, którego dość długo ściskał wcześniej w swojej dłoni. Dym tytoniowy szybko uderzył w nozdrza Castiela, a jako iż nie był przyzwyczajony do obecności osób palących, zakaszlał delikatnie parę razy. Zdziwiło go ile ludzie potrafią wymyślić sposobów na szybszą śmierć.

- Drogi przyjacielu, lata mojej aktywności na polowaniach minęły bezpowrotnie. A tych które pozostały mi na sam koniec nie zamierzałem spędzić zamykając się i chowając od tego co przez całe życie dawało mi już nieźle w kość. Niewiele mi zostało, nie jestem teraz zbyt użyteczny, myślę iż nie nadawałbym się już nawet dla żadnego demona.

    Castiel spojrzał, na rozsypaną sól na podłodze, oraz parę tak znanych mu symboli wyrytych na wątłych ścianach łowieckiego baru. Zrozumiał teraz, iż mimo starzec już od dawna zaniedbał ochronę własnej osoby, inni łowcy zapewne zrobili to za niego. Musieli uważać tak samo jak on, że do ostatniego dnia życia był bardzo cenny.

    - Jestem Castiel - przedstawił się w końcu anioł uchylając delikatnie swoją głowę.

    - Billy Roger panie Castielu, muszę przyznać, że przez całe swoje życie bardzo rzadko miałem kontakt z aniołami. Można by nawet rzec, że do kręgu swoich znajomych mógłbym bardziej zaliczyć osobników z nieco niższej hierarchii. 

    - Czasy nieco się zmieniły - odparł - Panie Rogerze szukałem pana nie bez powodu.

    - Domyślam się drogi Castielu, to nie najlepsze miejsce nawet na szklankę szkockiej whisky.

    - Coś uciekło z piekła, Rogerze myślę, że jesteś jedyną osobą na ziemi, która kiedykolwiek miała z tym styczność.

    Dym papiersowy unosił się nad głową starca, pozostawiając jego twarz w całkowitym bezwyrazie. Po chwili Castiel zaobserwował małą pojedynczą łzę spływającą po jego policzku.

_____________

Prolog za nami. Jak mam być szczera nie cierpię ich pisać, gdyż wychodzi mi to wprost fatalnie. Uwielbiam Supernatural, dlatego właśnie ich historię postanowiłam rozwinąć. A jak to wszystko wyjdzie i się potoczy, zobaczycie w kontynuacji :D